Damaszek: skończyła się nadzieja, a nie wojna
Wyłączam budzik i jeszcze na chwilę otulam się kołdrą. Wtedy przychodzi wiadomość od Sandry: „Cały budynek się trzęsie, trzeci dzień nie wychodzimy z mieszkania. Odgłosy są przerażające.”
Wyłączam budzik i jeszcze na chwilę otulam się kołdrą. Wtedy przychodzi wiadomość od Sandry: „Cały budynek się trzęsie, trzeci dzień nie wychodzimy z mieszkania. Odgłosy są przerażające.”
Gdy przechodziłam po świeżo uprzątniętych z gruzu ulicach, ludzie zaczynali wychodzić spomiędzy resztek domów jak z grobów i przyglądali mi się z niepewnością. Wystarczyło przełamać milczenie zwykłym „dzień dobry”, aby historie zaczęły same z nich wypływać. Tak poznałam Hanę.
Podczas przerwy uczennice podeszły do stojącej na korytarzu Polonistki i powiedziały z wyrzutem: „Nauczyliście nas myśleć i co teraz z tego mamy? Teraz musimy cierpieć przez to, że potrafimy myśleć.” Ty też jesteś jedną z tych osób, które cierpią na wirusowy ból myślenia? Przeczytaj ten tekst i dowiedz się jak sobie pomóc.
Nie udało mi się pojechać do Syrii przed wybuchem wojny. Nie zdążyłam. Nie żeby nie było okazji, jak zwykle „jakoś tak wyszło”. Kto mógł zresztą wtedy pomyśleć, że już wkrótce granica syryjska będzie zamknięta na głucho, a wjazd za nią – wyjątkowo niebezpieczny. Ja nie pojechałam do Syrii, dopiero Syria musiała przyjechać do mnie. I zamiast ze wschodu, przyjechała z zachodu. Oto urywki tego, jaką Syrię spotkałam w Monachium, w obozie dla uchodźców.